Mąż i
żona jadą wiejską drogą do znajomych. Wjechali w błoto i
samochód ugrzązł. Po kilku minutach bezowocnych prób
wyciągnięcia go spostrzegli młodego rolnika z parą
wołów. Rolnik zatrzymał się i zaoferował pomoc za 200
złotych. Mąż się zgodził i po chwili samochód mógł
jechać dalej. Rolnik mówi do męża:
- Wie pan, dzisiaj wyciągnąłem już 10 samochodów z tego
błota.
Facet patrzy z niedowierzaniem na pole i pyta:
- A kiedy ma pan czas, żeby zaorać pole? W nocy?
- Nie - mówi młody rolnik - w nocy leję wodę w dziury.
Facet z
USA zwiedzał Polskę i się zgubił. Zobaczył rolnika
pracującego na polu i zatrzymał się zapytać o wskazówki.
Rolnik powiedział mu, jak dostać się do głównej drogi.
Facet chciał trochę pogadać, więc pyta:
- To pańska ziemia?
- Taa? odpowiedział rolnik.
- Duża jest?
- No, zaczyna się tam gdzie płynie strumień przy drodze,
ciągnie się przez wzgórze aż do tego miejsca, gdzie
widać to wielkie drzewo. Sięga od tamtej stodoły do tej
wielkiej sterty kamieni, tego płotu i biegnie aż do tej
drogi.
- To piękne miejsce. Ale opowiem panu o mojej ziemi w
Stanach. Wsiadam do mojego samochodu na jednym końcu
mojej farmy o wczesnym ranku. Jadę cały dzień i dopiero
kiedy słońce zachodzi, docieram do końca mojej
posiadłości. Co pan o tym myśli?
Rolnik myśli przez chwilę i mówi:
- Też miałem kiedyś taki samochód.
|